Od dłuższego czasu moje włosy się buntują. Były oklapnięte, bez objętości, tworzyły się strąki. Leczenie dermatologiczne i wizyty u endokrynologa nie przynosiły skutków. W końcu pani dermatolog przepisała mi wcierki z hormonami... Stosowałam je 2-3 miesiące. Po tym czasie włosy stały się całkowicie proste. Byłam (i nadal jestem) tym załamana, bo zwykle włosy same mi się układały w fale. Oczywiście wtedy bardzo mi to przeszkadzało i próbowałam je na różne sposoby prostować. O ironio, teraz wzdycham nad ich dawnym skrętem.
Po 4 latach wizyt u specjalistów postanowiłam zająć się tym sama. Pomocny okazał się wizaż :) oraz masa blogów. Po analizach składów i przejrzeniu hitów blogowych wybrałam następujące kosmetyki:
1. szampon:
- Babydream
- szampon jajeczny (z SLES) - raz na tydzień
2. odżywka d/s:
- Isana wygładzająca z babassu - ładnie wygładza, nie obciąża, ale nie wyróżnia się niczym szczególnym
3. odżywka b/s:
- Joanna, Naturia, Odżywka z pokrzywą i zieloną herbatą - nie obciąża nawet jeśli przesadzę z ilością
4. olej:
- oliwka Babydream niebieska - prawie przed każdym myciem (na noc lub 1-2h przed myciem)
- rycynowy - często o nim zapominam, koniecznie w ten weekend robię maskę z nim w roli głównej!
- lniany - lubię jego wpływ na moją cerę, więc w przyszłym tygodniu sprawdzę, czy polubi się z moimi włosami :)
5. wcierka:
- od dermatologa - w składzie ma alkohol i intensywnie to czuć, co za każdym razem mnie martwi, jednak baby hair są widoczne
6. do końcówek:
- BeBeauty, krem ochronny do rąk - tylko minimalna ilość! tworzy strąki :(
- olej rycynowy
7. maska:
- Kallos, Crema al Latte
8. wewnętrznie:
- żelatyna
- pokrzywa - zaczynam dziś :D
- tran
Już po pierwszym myciu było o niebo lepiej! Włosy mogę już myć co drugi dzień, a drugiego dnia nie są odkształcone od poduszki. Dla mnie to wielki sukces, bo właśnie przez odkształcenia byłam zmuszona do codziennego mycia. Dodatkowo kilku znajomych zwróciło uwagę na blask oraz mniejsze puszenie. Włosy są gładkie, miękkie, nie elektryzują się.
Ostatnio przetrzymałam 4 dni bez mycia (i bez olejowania) włosów na całej długości (na długości włosy mam suche) i zauważyłam, że czwartego dnia zaczęły się buntować: latające kosmyki wokół głowy, suche, z postrzępionymi końcówkami. Po tych czterech dniach nałożyłam sporo oleju (miałam wrażenie, że przesadziłam), jednak po 10 min włosy były niemal suche... Tak więc postanowienia:
- olejowanie co 2 dni
- wcierka na skalp co 2 dni
- zabezpieczanie końcówek każdego(!) dnia - zapominam o tym :(
- maska co tydzień - zdecydowanie zapominam...
Ania
Niby specjaliści a pomóc nie potrafią ;P Fajna pielęgnacja włosów ;) Ja cały czas walczę z ograniczeniem SLESów lecz moje włosy strasznie je lubią ;p
OdpowiedzUsuńTo miło że znajomi zauważają różnice, to jest bardzo motywujące :):) masz bardzo ładne włosy więc dzięki pielęgnacji będą wyglądały rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńraz byłam u dermatologa, jak mi włosy wypadały bardziej, ale recepta od niej poleciała do śmieci... o nic mnie nie pytała, nie zrobiła żadnych badań, a przepisała Loxon (który ma miliony działań ubocznych i jest przeznaczony do leczenia łysienia androgenowego, którego nie mam), kazała kupić szampon dermeny i łykać Biotebal (notabene, pół gabinetu miała w reklamach tych tabsów). sama się wzięłam za siebie i włosy już mi nie wypadają nadmiernie. tak więc dobrze, że przegrzebałaś wizaż, podoba mi się Twój plan, życzę powodzenia :*
OdpowiedzUsuń