niedziela, 8 grudnia 2013

Miesiąc w zdjęciach (cz. I)

Koniecznie muszę nad sobą popracować. Tak bardzo nie potrafię się zorganizować, że ominęły mnie aż 3 comiesięczne aktualizacje włosów. Zdjęcia robiłam prawie na bieżąco, a nie znalazłam czasu na podsumowanie miesiąca... 
Już grudzień, więc czas ogarnąć swoje życie i wejść w Nowy Rok z czystszym sumieniem ;)

Co się u mnie ostatnio działo?


  1. Dezynfekcja szminek i kredki do oczu! Dwie szminki są wiekowe, najwyższy czas było je odświeżyć. Trzecią szminkę razem z kredką dorwałam na promocji. Inne klientki mogły je wymacać lub chociaż otwierać opakowania, więc wolałam się zabezpieczyć.
  2. Najnowszy nabytek, w którym się zakochałam. Wibo, Last & Shine, nr 3. W końcu trafiłam na odcień czerwieni, który idealnie pasuje do mojego koloru skóry! Oglądając swatche z Internetu, zauważyłam, że jest bardziej różowy, jednak u mnie wygląda na jasną czerwień z koralem. Na zdjęciu widoczna jest tylko jedna warstwa lakieru :)
  3. Zaczynam się bawić makijażem. Pierwsza, nieśmiała próba z cieniami Gosh.
  4. Kolejny nowy lakier, nr 180. W domu, przy żółtawym świetle żarówek wygląda tak jak na zdjęciu - kolor idzie w brązy. Wolę go w świetle słonecznym i sztucznym białym, nabiera bardziej intensywnego, bordowego odcienia :)
  5. Zakończyłam drugą kurację grzybkiem tybetańskim. Na początku nie mogłam znieść jego smaku, a teraz nie mogę się doczekać, aż skończy się przerwa między kuracjami!


  1. Blogosferę zalały informacje o rabacie -40% w Rossmannie. Akurat nie miałam lakierów na zimę, więc kupiłam szminki, a następnego dnia przypomniałam sobie o lakierach :p Nie mam pojęcia, dlaczego w koszyku znalazło się serum Lovely, nigdy go nie chciałam. Ogólnie promocja w Rossmannie nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Jedyne lakiery, które mnie interesowały, nie były w promocji. Sprawdzałam ceny eyelinera L'Oréal Super Liner Perfect Slim:
    Hebe: 29,99zł, po rabacie 40% - 17,99zł 
    Ross: 32,49zł, po rabacie 40% - 19,49zł
    Wcześniej w Rossmannie kosztował 30zł. Wiem, że to grosze, ale sam fakt zawyżania cen przed promocją budzi we mnie niesmak. Co więcej, teraz liner kosztuje mniej niż z rabatem -40% :)
  2. Zakochałam się w mydełkach! Od kilku miesięcy nie używam żeli do mycia twarzy ani pod prysznic. Niestety z mydłem Aleppo 20% się nie polubiłam, za bardzo ściąga mi skórę.
  3. Upiekłam pyszne bułeczki :) Tylko kilka z nich przypominało z wyglądu bułki, ale wszystkie wyszły przepyszne!
  4. Podczas masażu skóry głowy przestraszyłam się, że coś mi się wbiło w skórę (naprawdę kłuło w palec!), jednak po dokładnych oględzinach okazało się, że to po prostu bardzo gruby, krótki włosek. Dla kogoś z problemem łysienia to wielka sprawa! Szkoda tylko, że jest jeden jedyny i to w miejscu, które nigdy nie otrzymało ani jednej dawki leków - nad karkiem ;)
  5. Zrzucam skórę. Postanowiłam skorzystać z jesieni i złuszczyć przebarwienia potrądzikowe. Stosuję Atrederm 0,025% i już nie maluję się na brodzie, bo wstyd tak wyjść do ludzi :D
  6. Odważyłam się nałożyć Cassię na włosy. Akurat miałam paromiesięczny bad hair day i od dłuższego czasu szykowałam się psychicznie na większe podcięcie. Było mi wszystko jedno, więc postanowiłam zaryzykować. Na szczęście nie zauważyłam przesuszenia, ani ocieplenia koloru włosów. Po kolejnym myciu włosy odżyły, wyglądały o niebo lepiej, więc ścięcie znowu odwlekło się w czasie :)

A Wam jak minął miesiąc? :)

Ania

poniedziałek, 28 października 2013

Wyrok zapadł - łysienie androgenowe... Wizyta u trychologa.

Długo zbierałam się do opublikowania tego wpisu. Jak widać po datach, zaczęłam pisać ponad 2 miesiące temu. W międzyczasie dowiedziałam się kilku nowych rzeczy i skończyłam pierwszą kurację, więc moje odczucia i niejasności się zmieniły. Nie chcę przeredagować całego posta, żebyście widziały jak przez to po kolei przechodziłam, więc po prostu gdzieniegdzie dodam edity ;)

12.08.2013 - trycholog
Niestety. Wizyta u trychologa potwierdziła moje największe obawy. Już tradycyjnie, po zajęciu miejsca usłyszałam: "O Boże". Zastanawiam się, czy wszyscy przesadzają, czy może to ja się przyzwyczaiłam do wyglądu swoich włosów. Pani trycholog od razu stwierdziła, że to łysienie androgenowe

Najpierw zbadała moją skórę głowy. Na obrazie z kamerki widziałam swój skalp i włosy w dużym powiększeniu. Istna sahara: włosek, długo, długo nic i w końcu kolejny włosek. [edit: to chyba jednak nie jest dziwne, sprawdzałam na mikrokamerce sierść swojego psa i ma podobną gęstość mieszków, jednak z jednego mieszka włosowego wyrasta mu z 10 włosów]
Zdrowym, młodym dziewczynom powinny wyrastać po 3-4 włosy z każdego mieszka włosowego, u mnie w łysiejących miejscach najczęściej jest to tylko jeden włos... Gdzieniegdzie wyrastają dwa włosy, jednak jeden z nich jest stary i czeka na wypadnięcie. Pani trycholog zauważyła pojedyncze martwe mieszki, mam przebarwienia okołomieszkowe, to znaczy, że z nich już nigdy nie wyrosną włosy. Mam też włosy meszkowe - cienkie i mało widoczne :(

Skóra głowy została opisana jako mocno (i to z wykrzyknikiem!) tłusta, łojotokowa. Zostałam pochwalona za jej ładny stan! :) Pani trycholog spodziewała się obecności drożdży lub łupieżu, a skalp okazał się być czysty. Androgenowe ustaliła na poziom średni. Dowiedziałam się jeszcze, że nie mam naczyniowej skóry na głowie: nie jest blada = bez niebieskich odcieni. 

Pani trycholog pokazała mi jak wykonywać pobudzający krążenie masaż głowy (mocno, aż do zaczerwienienia skalpu :o) i kazała robić to codziennie do końca życia. Masaż powinien być bez okrężnych ruchów, od czoła do połowy głowy zgodnie z układem limfatycznym. Jestem już po wieczornym masażu, ale chyba mi nie wyszło, bo skalp tylko w kilku miejscach się zaczerwienił, a szczotkowałam tak mocno, że aż dostałam łupieżu. Przewiduję dokładne oczyszczenie skóry głowy z martwego naskórka przez takie masaże. Po kilku godzinach skalp zaczął lekko pobolewać, ale to chyba oznacza poprawę ukrwienia!

Na szczęście mam szansę na poprawę. Martwe mieszki są w mniejszości, a mogę liczyć na to, że po dobraniu właściwego leczenia będzie mi wyrastać więcej włosów z jednego mieszka włosowego.

Ostatnim punktem wizyty było badanie skóry głowy mojej mamy. U niej łysienie jest bardziej zaawansowane, a okazało się, że to moje mieszki włosowe są w gorszej kondycji :( Nie wyobrażam sobie, jak ja będę wyglądać w jej wieku, jeśli nie pokonam choroby! Moja mama jest posiadaczką naczynkowej skóry głowy, włosy ma cienkie.

Pierwszych efektów mogę się spodziewać minimum po półrocznej kuracji. Mam znaleźć dobrych specjalistów: endokrynologa i dermatologa. Czeka mnie głównie leczenie dermatologiczne. U endykronologa mam tylko sprawdzić podejrzenia co do Hashimoto.

Opowiadałam o własnoręcznie robionych wcierkach do włosów, jednak to za mało. Naturą daleko nie zajdę, muszę zacząć przyjmować profesjonalne preparaty na łysienie... Chociaż! Pani trycholog była zdziwiona moim stanem włosów. Powiedziała, że przez moją chorobę powinnam mieć szorskie i suche włosy! Podobno suche jeszcze są, ale bardzo miłe w dotyku :)

Skalp podczas szczotkowania - nadal biały:




Jestem taka łysa, bo naciągam mocno pasma włosów, które są po intensywnym szczotkowaniu drugiego dnia po myciu (sebum zostało rozprowadzone na włosach).


Oczywiście, jak wychodzę do ludzi to wyglądam raczej normalnie... zresztą widzicie zdjęcia z aktualizacji włosowych na blogu :). Zdradza mnie tylko widok z góry. Przez te wszystkie lata nauczyłam się maskować tę niedogodność. Dodatkową zaletą, o dziwo, jest posiadanie cienkich włosów - są lekkie i nietrudno jest odbić je u nasady i uzyskać objętość. Puszenie przy dużej wilgotności również mi sprzyja: włosy się unoszą i jest ich optycznie więcej.

Jestem wściekła na naszą służbę zdrowia! Tyle lat chodziłam po lekarzach! Odwiedzałam dermatologów, endokrynologów, byłam w szpitalu, regularnie badałam hormony, dbałam o siebie, aż w końcu sama musiałam szukać sposobów, żeby jakoś sobie pomóc. Prawie każdy lekarz bagatelizował mój problem i mówił, że takie geny, albo że tak wyglądają cienkie włosy, że już tego nie zmienię. Słyszałam też, że włosy to nie wszystko, a wyniki badań nie wskazują na żadną chorobę... Zainteresowała się mną tylko pani dermatolog [edit: dermatolog nr 2], jednak ja skończyłam temat zniechęcona brakiem efektów (było to kilka lat temu, kiedy wierzyłam lekarzom, że już nic się nie zmieni). Dostałam wtedy skierowanie na badanie żelaza (w normie), dwie wcierki (jedna nawet pomogła) oraz receptę na dwie nietanie wcierki, które żałowałam, że kupiłam: Alpicort E i Alpicort (trądzik posterydowy, utrata skrętu włosów).

20.08.2013 dermatolog nr 1 (polecona przez panią trycholog - koleżanki z jednej kliniki)
Od razu poszłam do dermatologa (obcego, żeby świeżo na mnie spojrzał) z wynikami badań. Pani obejrzała moją skórę głowy pod lupką i potwierdziła diagnozę trychologa. Dowiedziałam się, że mam 50% szans i że czeka mnie kosztowne leczenie do końca życia. Zaproponowała mi zabiegi w swoim prywatnym gabinecie: mezoterapia 6-8 sesji, każda po 200zł oraz osocze bogatopłytkowe 2-3 spotkania po 1000zł. Zabiegi mogę zacząć wykonywać po 3 miesiącach od leczenia, żeby sprawdzić, czy leczenie farmakologiczne działa. Dostałam receptę na Alpicort E i na Loxon 5%.

Sama wizyta nie była zbyt przyjemna. Pani dermatolog jest bardzo szczera i realistycznie patrzy na problem, więc wprost mówiła, że mam bardzo duże prześwity jak na mój wiek (22), że muszę walczyć, nie mogę już sobie odpuścić, bo przegram. Zdradziła mi też, że swego czasu był świetny lek na łysienie, pomagał większości pacjentów, efekty były najlepsze ze wszystkich dostępnych nawet teraz możliwości... i nagle został wycofany... Miał przystępną cenę, więc pewnie nie opłacało się go sprzedawać, skoro teraz mogą tyle zdzierać od ludzi.
Mam już umówioną drugą wizytę na grudzień, ale nie jestem pewna, czy chcę się leczyć u tej pani. Nie czułam, żeby się przejęła moim problemem, była nieprzyjemna i niechętnie odpowiadała na dodatkowe pytania. Nie mówiła nic o stopniowym zejściu z Alpicortu E (hormonów) - mam go brać 1,5 miesiąca, a potem zmienić kurację na Loxon 5%. Potem mam przyjść na wizytę i zobaczyć, czy leczenie pomaga, czy warto zainteresować się mezoterapią lub osoczem.

03.09.2013 dermatolog nr 2 ("mój" od 6 lat)
Ta-dam! Recepta na Alpicort i Alpicort E :) Tak, to te wcierki, które mi przepisała jakieś 2-3 lata temu (miałam wrażenie, że to było z 5 lat temu, ale wizaż pamięta lepiej :) ). Wtedy niesamowicie mnie po nich wysypało na twarzy, dekolcie i plecach, a dodatkowo całkowicie straciłam skręt włosów (podejrzewam hormony w składzie). Przyznaję, że wtedy nie zwracałam większej uwagi na włosy, nie porównywałam włosów przed i po kuracji oraz nie dbałam o dobrą pielęgnację włosów. Nawet nie przejmowałam się samym wyglądem włosów. Po prostu przeszkadzało mi, że rówieśnik zauważył moje łysienie i zwrócił mi na to uwagę. Tym razem wszystko dokumentuję i sumiennie sprawdzę efekty :)

Lubię chodzić do tej pani dermatolog ze względu na jej podejście: zawsze poświęca mi dużo czasu, tłumaczy stan choroby, opisuje dokładnie na kartkach schemat leczenia (z kolorami i rysunkami :D). Dostałam zalecenie stosowania profilaktycznie przeciwtrądzikowo Epiduo żel oraz wcierkę robioną na zamówienie. Przepisała mi zwykły Alpicort (bez hormonów), żeby po 1,5-miesięcznej kuracji Alpicortem E zejść z codziennego stosowania hormonów do stosowania 2 razy w tygodniu. W pozostałe dni używam Alpicortu zwykłego. Po kolejnym miesiącu działamy Loxonem 5%. Pani dermatolog uprzedziła, że Loxon mocno wzmaga przetłuszczanie skóry głowy, a mam go stosować 2 razy dziennie. Dobrze, że mamy sezon czapkowy, będę mogła się pod nimi chować.
Powiedziała, że nie mam innej alternatywy leczenia. Alpicort E jest jedynym lekiem na moją chorobę. Loxon działa w inny sposób, jednak warto spróbować.

Spytałam jak to jest z łączeniem kwasów z Alpicortem. Proponowała poczekać do zakończenia kuracji, żeby nie wystąpiło nadkażenie (?). Z Loxonem nie ma takich problemów. Przez całe 2 miesiące z Alpicortem kwasiłam się tonikiem PHA 6% i acnedermem i wydaje mi się, że wszystko jest ok :) Jedynie zauważyłam pojedyncze krostki na linii włosów, ale pani dermatolog mówiła, że mogę się ich spodziewać podczas kuracji.



Na początku używania Alpicortu E zaczęłam linieć, co mi się dawno nie zdarzało. Po przebudzeniu wyciągałam włosy z warkocza... Po kilku dniach się uspokoiło. Niestety, nadal jest masakrycznie: gubię masę włosów przy myciu i czesaniu. Po ponad miesiącu liczba traconych włosów wcale nie maleje... Skóra głowy jakoś się trzyma, mimo moich obaw dotyczących IPA (moje włosy i paznokcie nienawidzą alkoholu izopropylowego) i kwasu salicylowego w składzie. Wyczuwam jednak coś dziwnego, takie nierówności na skórze. Nie wiem, co to jest, moja mama oglądała skórę głowy pod światłem i nic nie zauważyła. Możliwe, że kwas salicylowy delikatnie złuszcza mi naskórek i stąd to uczucie. Wykonałam raz peeling cukrowy i pomogło tylko na dzień.

Mama zbadała mi skórę głowy i stwierdziła, że w sumie mam gęste włosy, nawet na czubku, jednak są bardzo cieniutkie i przezroczyste. Jednak na kamerce widać zwykle 1 włosek na 1 mieszek włosowy.

Jestem już po 1,5-miesięcznej kuracji Alpicortem E i zaczęłam naprzemienne stosowanie Alpicortu zwykłego z Alpicortem E. Pod koniec listopada zaczynam kurację Loxonem 5%.

Niedługo będę musiała się zdecydować, u kogo chcę kontynuować leczenie. Pierwsza pani dermatolog nie zrobiła na mnie dobrego pierwszego wrażenia, a drugiej przez te wszystkie lata nie dałam możliwości popisania się - interesowały mnie natychmiastowe efekty i szybko się zniechęcałam kuracjami. Zrobiłam nawet tabelkę porównującą ich cechy, jednak nadal nie wiem kogo wybrać. Na razie leczę się wg porad dermatolog nr 2, bo wydają mi się bardziej logiczne. W grudniu będę się tłumaczyć pierwszej pani, dlaczego dołożyłam sobie buteleczkę Alpicortu zamiast zmienić leczenie na Loxon :)

dermatolog nr 1dermatolog nr 2
obejrzała skalp pod lupkąnie obejrzała dokładnie włosów/skóry głowy (oglądała parę lat temu)
nagłe odstawienie hormonów dla zmiany kuracjihormony codziennie przed 1,5 miesiąca, potem tylko 2 razy w tygodniu
dała receptę i czeka na rezultat (konkretna czy niezainteresowana?), olała moje pytania o Hashimotokilka lat temu sama zlecała różne badania: żelazo, przeciwciała jądrowe (przychodziłam z innym problemem, ona pierwsza zwróciła uwagę na moje włosy)
stosowanie Loxonu 5% raz dzienniestosowanie Loxonu 5% dwa razy dziennie
reakcja na wiadomość o łysieniu androgenowym: przekazanie informacji o przebiegu zabiegów, które się wykorzystuje do leczenia, przepisanie wcierekreakcja na wiadomość o łysieniu androgenowym: "O... to nas nie cieszy..." ;p i przepisanie wcierek, żadnego słowa o dodatkowych zabiegach
zaleciła branie żelaza w czasie miesiączki (wynik w normie, ale przy dolnej granicy, więc wtedy mogę być poza normą)to ona zleciła badanie żelaza, ale uznała, że jest ok
nie podała dawek leków, musiałam dopytać, czy brać raz dziennie, na karteczce dostałam tylko nazwy leków i długość trwania kuracjiwszystko mam na karteczkach rozpisane i rozrysowane, uwzględnione pory dnia, miejsca na ciele, dni tygodnia i dodatkowe informacje
podobno specjalizuje się w łysieniu, jest polecana, przed gabinetem ma tłumy-
-przepisywała mi przeciwtrądzikowo acnederm, differin, itp., jednak nigdy nie wspomniała o filtrach
-przy każdej wizycie przeglądała całą kartę pacjenta i pytała o efekty w leczeniu różnych niedoskonałości
-dobrze mnie zna, zawsze bada mi pieprzyki i nawet pamięta, gdzie są ułożone pod ubraniem :p

Pozostaje mi tylko sumiennie wcierać i czekać na rezultaty. A Wy którą panią dermatolog byście mi doradziły? Jeśli używałyście Loxonu 5% było to raz czy dwa razy dziennie?

Ania

sobota, 31 sierpnia 2013

Moje włosy - sierpień (cz. XIV)

Zwlekałam z sierpniową aktualizacją, bo praktycznie całą drugą połowę miesiąca miałam bad hair day :( Niestety, ma to związek z moją chorobą i lekami, ale o tym w kolejnym wpisie. Włosy są odwodnione, elektryzują się, brak im objętości. Na szczęście skóra głowy mocno się nie buntuje. Mam wrażenie, że włosy sporo podrosły. Szkoda tylko, że kosztem jakości ;p 

Ostatnio olejowałam włosy 1-3 razy dziennie - wszystko wypijały, nawet większą ilość. Od jutra wprowadzam mocno nawilżające maski z dodatkiem półproduktów, gotuję żel lniany i robię mgiełki nawilżające. No i liczę na poprawę :)

Początek sierpnia. Chwilowa objętość po koczku na czubku głowy:



A tak wyglądały przez ostatnie 2 tygodnie:

Gdzie moje włosy? :(



Ania

niedziela, 18 sierpnia 2013

50 faktów o mnie ;)

Ten tag opanował blogosferę ;) Chętnie go czytam na innych blogach, więc też mu uległam.

  1. Nigdy w życiu nie miałam papierosa w ustach. Nienawidzę zapachu dymu tytoniowego! Przechodzę na drugą stronę ulicy, kiedy ktoś przede mną pali, bo robi mi się niedobrze.
  2. Rodzice trzymali mnie pod kloszem. Byłam grzecznym dzieckiem: nie kłamałam, nie wychodziłam, nie piłam, nie imprezowałam, nie wagarowałam, nawet znali wszystkich moich znajomych.
  3. Nie lubię dzieci, ale one tego nie wyczuwają i same mnie zagadują.
  4. W czasach szkolnych miałam jedną przyjaciółkę i wielu kolegów. Zawsze wolałam towarzystwo chłopaków i z tego powodu byłam obiektem plotek i hejtów :)
  5. Zaczęłam się malować w liceum... a skończyłam na pierwszym roku studiów. Lubię być pomalowana, jednak wieczorny demakijaż tuszu skutecznie mnie zniechęca. Dzięki temu doceniłam swój naturalny wygląd, a maluję się okazjonalnie.
  6. W przedszkolu dzieliliśmy się na dwie grupy: dziewczynki przy lalkach oraz chłopcy i ja przy samochodzikach! Całe dzieciństwo spędziłam na graniu w piłkę nożną z kuzynami.
  7. Byłam ambitnym dzieckiem: chodziłam do zwykłej szkoły, a popołudniowo do szkoły muzycznej, na angielski oraz na basen. Brałam udział w konkursach naukowych i dodatkowych zajęciach szkolnych. Każdego roku musiałam być najlepsza w klasie oraz mieć osiągnięcia z konkursów. 
  8. Za to teraz uwielbiam się lenić i wiecznie jestem zmęczona.
  9. Zawsze jestem cała w ranach, strupach, siniakach albo chociaż w wysypce lub innych zmianach alergicznych.
  10. Nie znoszę sportów zespołowych. W szkole najbardziej lubiłam biegać i pływać. Wyjątkiem był unihokej, bo mogłam się wyżyć ;p
  11. Uwielbiam piec, gotować, sprzątać i organizować rzeczy w szafach, ale staję się strasznie nerwowa, kiedy muszę to robić każdego dnia.
  12. W pokoju lubię mieć albo sterylnie czysto, albo syf. Pośredni etap mnie denerwuje.
  13. Robię fatalne pierwsze wrażenie. Zyskuję dopiero przy bliższym poznaniu.
  14. Mam chorobę lokomocyjną, która magicznym sposobem zanika, kiedy zjem mięso.
  15. Lubię liczby. Tworzę dziwne hasła z ciągów liczb tylko po to, żeby móc je zapamiętać. Rodzice od małego podawali mi swoje piny i numery telefonów bliskich, bo wiedzieli, że w razie czego będę mogła im je przypomnieć. Jako 4-latka recytowałam swoje imię i nazwisko, adres, numer telefonu do domu i do babci.
  16. W szkole z utęsknieniem czekałam na lekcje matematyki, żeby w końcu móc odpocząć. Historia i polski niesamowicie mnie stresowały! Całe zajęcia bałam się, że zostanę wywołana przez nauczyciela, za to przedmioty ścisłe były dla mnie okazją do ochłonięcia.
  17. Bardzo dużo myślę i analizuję, mało mówię. Kiedy jestem w grupie osób, mogę się nie odezwać ani słowem przez całe spotkanie. Za to przy przyjaciółce i chłopaku gadam jak najęta.
  18. Jestem wredna i lubię to. 
  19. Walę ostrą prawdę prosto z mostu bez wcześniejszego przemyślenia, czy nie można tego powiedzieć łagodniej.
  20. Kocham mojego psa miłością największą na świecie. Mam go od 6 klasy podstawówki, wychowałam się z nim i dzięki niemu ukształtowałam swój charakter. Nauczył mnie odpowiedzialności, miłości i siły. Jest dla mnie najważniejszy i umrę z rozpaczy, kiedy nadejdzie jego czas :(
  21. Pochłaniam seriale. Oglądałam kilkanaście na raz. Lubię zarywać dnie i noce na nadrabianie całych sezonów. 
  22. Prowadzę nocny tryb życia. Jeśli muszę wstać przed południem, cały dzień żyję jak zombie i rozbudzam się dopiero w okolicach północy.
  23. Nie przepadam za alkoholem. Piję piwo z sokami, czasem drinki, reszty nie ruszam. Na drugim roku studiów zauważyłam, że zbyt często wychodzę ze znajomymi na piwo i że to się nie kończy na "umówionym jednym". Odkąd się ograniczam, ubyło mi znajomych, jednak dużo lepiej się czuję w swoim ciele.
  24. Bez makijażu wyglądam na 15 lat. Kiedy dodatkowo zwiążę włosy w kucyk - typowo 13. Ostatnio lekarka była pewna, że jestem gimnazjalistką (a właśnie kończę studia).
  25. Umieram ze strachu, jak jestem sama w domu. Potrzebuję chociaż obecności zwierzaka. Nie zasnę, jeśli nikt ze mną nie śpi, a to dlatego, że...
  26. ... wiele lat temu oglądałam dużo horrorów, które tak mocno odbiły się na mojej psychice, że do dzisiejszego dnia mam koszmary z nimi w roli głównej.
  27. Mam sentyment do grania w Simsy. Lubię budować domy, urządzać mieszkania i tworzyć simów, jednak dalsza gra już mnie nudzi.
  28. Zaczęłam malować paznokcie w gimnazjum. Od tego czasu nie pokazuję się ludziom w nagich, niepomalowanych. Źle się wtedy czuję i aż mnie "bolą". Nawet warstwa bezbarwnego lakieru mnie zbawi :)
  29. Kocham muzykę, prawie każdy gatunek. Słucham muzyki poważnej, popu, alternatywnej, dancehallu, dubstepu, elektrycznej, indie, r&b, reggeatonu, rockowej, a raz na ruski rok może być nawet techno łupanka.
  30. Najczęściej nie tęsknię tylko przyzwyczajam się do braku czyjejś nieobecności i zapominam.
  31. Jestem rozpieszczoną jedynaczką i nie znoszę się dzielić. Toczę wewnętrzną wojnę, kiedy muszę komuś coś dać, nie dlatego, że chcę, ale dlatego, że wypada.
  32. Jeszcze nigdy nie pracowałam i przeraża mnie myśl, że kiedyś pójdę do swojej pierwszej pracy, ponieważ...
  33. ... jestem panikarą i stresuję się wszystkim! Tworzę w głowie najgorsze scenariusze i boję się, że nie dam rady.
  34. Kilka razy zaczynałam prowadzić pamiętnik, kalendarzyk lub notatnik z listą rzeczy do zrobienia. Niestety zwykle kończy się to tylko na kilku pierwszych stronach, zapał szybko mija.
  35. Chomikuję wszystko. Podczas generalnych porządków ok. 6 lat temu poznajdywałam takie skarby jak: pudełka, w których były mniejsze pudełka, w których były rolki od papierów toaletowych, znaczki z chipsów lub gum, naklejki, które trzymałam na "specjalne okazje" i w końcu nigdy ich nie użyłam, liściki z ploteczkami z nudnych lekcji (większości nie pamiętałam!)... i właśnie:
  36. Nie pamiętam nic z okresu dzieciństwa, nie pamiętam też prawie szkoły podstawowej, gimnazjum jakby za mgłą. Moja mama nie może się nadziwić, że tyle pamiętnych wspomnień umknęło mi z głowy.
  37. Jem tyle co facet, a mam dużą niedowagę. Nie mogę przytyć, chociaż jem dużo i często. Lekarze często kazali mi wymieniać, co jem i w jakich ilościach, żeby ustalić, czy nie wpadam w anoreksję. Jeszcze parę lat temu byłam chuda, ale wyglądałam dobrze. Teraz wyglądam obrzydliwie i nie znoszę oglądać swoich zdjęć, szczególnie grupowych.
  38. Przez to zawsze mi zimno i zimę spędzam w dresach i polarze pod kocykiem, z trzema parami skarpetek na stopach. Zaczynam żyć przy temperaturach 30+.
  39. Nie mam instynktu przetrwania. Jako młoda nastolatka dostałam piłką w brzuch tak mocno, że nie mogłam wziąć oddechu przez długi (jak dla mnie) czas. Zamiast walczyć, uspokoiłam się i czekałam na śmierć.
  40. Jestem niezdarna. Obijam się we własnym domu, rozwalam kolana o biurko, rozcinam skórę.
  41. Mam duże problemy ze skórą: wypryski, rogowacenie okołomieszkowe, alergia, widoczne niebieskie żyły. Przez wiele lat było to moim kompleksem, dopiero niedawno nauczyłam się z tym żyć. Dużo lepiej się czuję w lekkich sukienkach niż zakryta od stóp do głów nawet podczas upałów ;)
  42. W liceum namiętnie chodziłam w butach na obcasie. Teraz mi przeszło i stawiam na wygodę.
  43. Spóźniam się wszędzie, jednak najczęściej 1-2 minuty. O dziwo, jeśli wyjdę z domu 10 minut wcześniej to i tak te 1-2 minuty się spóźnię. Pierwsze spóźnienia szkolne były dla mnie traumatyczne i wolałam poczekać godzinę na kolejną lekcję niż wejść do sali i czuć na sobie spojrzenia wszystkich osób...
  44. Zwykłam pochłaniać książki. Czytałam jedną po drugiej, ciągiem przez całe dnie. Potem poznałam magię internetu i książki odeszły na dalszy plan. Niedawno wróciłam do czytania i bardzo się z tego cieszę.
  45. Jestem mało asertywna w stosunku do obcych ludzi, często daję się im wykorzystywać. Dużo łatwiej mi mówić "nie", kiedy dobrze znam drugą osobę.
  46. Nie wejdę piwnicy, jeśli widzę pełno pajęczyn i pająki na drzwiach.
  47. Uwielbiam być głaskana, masowana i miziana po włosach :D
  48. Zazwyczaj nie śnię (lub nie pamiętam, żebym śniła), ale kiedy się to zdarzy to nie widzę żadnego obrazu tylko "wiem" co się w tym śnie dzieje. Bardzo nad tym ubolewam i zazdroszczę osobom, które potrafią szczegółowo opisywać wygląd postaci i miejsc ze snów.
  49. Od dwóch lat jestem bardzo wrażliwa. Łatwo się wzruszam, płaczę na filmach familijnych i reklamach. Wcześniej byłam twardsza ;p
  50. Nie umiem oszukiwać: czerwienię się i trzęsę z nerwów.
Widzicie jakieś podobieństwa? :)

Ania

środa, 31 lipca 2013

Rok bloga i bardziej świadomej pielęgnacji! Moje włosy - lipiec (cz. XIII)

Za mną już pierwszy rok dopieszczania włosów! Oczywiście rok bloga przegapiłam, powinnam świętować 13. lipca :)

Tak wyglądały włosy rok temu:


A tak wyglądają teraz:

z lampą

bez lampy


Bardzo cieszy mnie ich długość. Dwa lata temu musiałam je ściąć przed(!) ramiona ze względu na ich stan - były słabe, cienkie, piórkowate. Szkoda, że nie wiedziałam wtedy tego, co teraz, bo może udałoby mi się jeszcze je odratować.

Przeglądając stare zdjęcia, zauważyłam, że włosy były całkiem podobne, ale nawet w przypadku świeżo umytych pojawiały się widoczne prześwity skóry, np. kiedy się schylałam lub odwracałam głowę na bok. Teraz takie prześwity są widoczne zwykle drugiego dnia po myciu! Albo po prostu żyję w błogiej nieświadomości i nadal tak jest, tylko tego nie widzę :) Na szczęście w dotyku są bardzo przyjemne i wizualnie przestały być "byle jakie" :)

Mam spory problem z tym, że po wyjściu z domu i kilku podmuchach wiatru włosy są przyklapnięte i strąkujące się :( Oczywiście wszędzie chodzę z grzebieniem, ale nie zawsze mogę go użyć.

Niestety ciągle mam mało włosów i daleko mi do "normy". Wyniki badań tarczycy nie wyszły poprawnie, ale lekarz stwierdził, że nie chce mnie truć hormonami, bo może jeszcze z tego wyjdę. Powiedział, że FT3 i FT4 mam ok, a zawyżone TSH świadczy o tym, że przysadka mózgowa pracuje na wysokich obrotach i walczy. Z jednej strony się cieszę, że omija mnie leczenie hormonalne, ale z drugiej strony oznacza to dalsze problemy ze skórą i włosami. Za miesiąc mam wizytę u dermatologa, wcześniej udaję się do trychologa i mam nadzieję, że w końcu coś ruszy do przodu!

Pielęgnacja:
  • Na skalp: wcierka samorobiona - świeża pokrzywa zalana spirytusem, clotrimazolum na swędzącą skórę głowy
  • Olej: Alterra 'Migdały i papaja', niebieski Babydream, olej makadamia, oliwa z oliwek
  • Szampon: Love 2mix Organic jagody acai i proteiny perły, Love 2mix Organic z pomarańczą i chili, Malwa, szampon 'Czarna rzepa'
  • Odżywka d/s: Isana z babassu, Artiste 'Odżywka intensywnie regenerująca'
  • Maska: Bioetika Crema di Essenza I (nawilżająca), Isana Hair 'Preparat intensywnie pielęgnujący'
  • Odżywka b/s: Pervoe Reshenie, Tradycyjny syberyjski balsam do włosów nr 2 na brzozowym propolisie, Alterra 'Migdały i papaja'
  • Końcówki: Biovax A+E, Serum wzmacniające, Alterra 'Migdały i papaja'

Na zielono - ulubieńcy. Po myciu nakładam na włosy odżywkę i olej, a następnego dnia dokładam porcję dwa lub trzy razy dziennie i tak jest optymalnie. Walczę z lekkimi włosami, więc dociążenie jest zawsze mile widziane :)

Ania

niedziela, 7 lipca 2013

Denko z ostatnich miesięcy i porządki w bublach!

Witajcie,
czas na pierwsze denko w historii tego bloga. Nie udało mi się zebrać wszystkich opakowań, bo mój tata sumiennie wyrzucał każdy podejrzanie lekki kosmetyk, ale przynajmniej mam wszystkie opakowania po kosmetykach, które sama używam :)


  1. Bingo, SPA, Kuracja kolagenowa do włosów - włosy po niej są miękkie i wygładzone, nie ma żadnych problemów z ich rozczesaniem, nie obciąża nawet przy codziennym stosowaniu. Jako jedna z niewielu masek nie podrażniła mi skóry głowy i nie wzmożyła wypadania włosów. Używałam jej sama i zdenkowałam litr w ok. 5 miesięcy. Polubiłam jej zapach, chociaż po kilku miesiącach częstego stosowania zaczął mnie męczyć. Zawiera alergeny w składzie.
    Zdecydowanie kupię ponownie!
  2. Jantar, Odżywka do włosów i skóry głowy - Jantar u mnie nic nie robił. Nie wpłynął na przetłuszczanie się skóry głowy, ani nie wzmocnił włosów. Część korka rozpadła się po 3 tygodniach używania, więc końcówkę wcierki wydobywałam z nieszczelnego opakowania :( Zapach i brak efektów zniechęcały mnie do codziennego używania.
    Nie kupię ponownie
  3. Gliss Kur Liquid Silk Gloss, Ekspresowa odżywka regeneracyjna dwufazowa 'Płynny Jedwab' - ulubieniec mojej mamy. Nawet lubiłam psikać nią włosy, chociaż prawie nic nie robiła. Nie ułatwia rozczesywania splątanych włosów, nie pomaga na elektryzowanie włosów, nie obciąża, nie skleja. Zawsze miałam po niej puszyste, miłe w dotyku i ładnie pachnące włosy. Po odżywce z silikonami spodziewałam się efektu "wow", niestety przeliczyłam się. Moja mama ma bardziej zniszczone włosy i bardzo sobie ją chwali. Jest wydajna.
    Jeśli kupię ponownie, to dla mamy
  4. Isana, Creme Dusche, Kremowy żel pod prysznic 'Masło shea i owoc pasji' - co za zapach, mmm! Po zużyciu trzymałam opakowanie przy biurku i wąchałam co jakiś czas! Jest tani, wysusza skórę, szybko się kończy.
    Nie kupię ponownie
  5. Elmex, Płyn do płukania jamy ustnej przeciw próchnicy - z płynów do płukania kupuję Elmex lub Meridol, w zależności od promocji :) Elmex jest gorszy w smaku. Nie wpływa na świeżość oddechu rano, nie pali ust. Starcza na ok. 2 miesiące codziennego stosowania raz dziennie. 
    Kupię ponownie, jeśli będzie tańszy od płynu Meridol :)
    Wydenkowałam też płyn Meridol Halitosis i uważam, że jest on dużo gorszy od zwykłego Meridolu.
  6. L'Oréal, Professionnel, Volume Expand, Mineral CA, Spray unoszący nasadę włosów cienkich i delikatnych - pff... Bazuje na denacie, później jest polyquaternium-4, dimethicone i alergeny. Idealny skład do używania przy skórze głowy... Dostałam go w prezencie i użyłam kilka razy, ale nie zachwycił mnie. Całkiem ładnie pachnie. Pomógł pozbyć się mrówek z mieszkania.
    Nie kupię ponownie
  7. Joanna, Styling Effect, Mgła stylizująca do włosów – wygładzenie - kolejny kosmetyk bazujący na alcohol denat. Żałuję, że kiedyś stosowałam go na włosy, które i tak były już suche i puszące się. Na szczęście się przeterminował, więc go wylałam. Buteleczka może się przydać :)
    Nie kupię ponownie
  8. Oriflame, HairX, Summer Care, Odżywka w sprayu na lato - jako odżywka kompletnie nic nie robi. Psikałam nią włosy przed wyjściem na słońce. Nie mam pojęcia, czy chroniła je przed promieniowaniem UV. Zostało mi jej jakieś 90%, ale już się przeterminowała. Za plus mogę uznać fakt, że psikałam hojnie, a włosy nie były obciążone.
    Nie kupię ponownie
  9. Garnier Naturalna Pielęgnacja , Odżywka do włosów normalnych 'Mango i kwiat tiare' - uwielbiam! Silikonik w składzie, włosy są niesamowicie miękkie i pachnące, lśnią z całych sił i bezproblemowo się rozczesują!
    Zdecydowanie kupię ponownie!
  10. Ziaja, Sopot Sun, Wodoodporny olejek do opalania w sprayu SPF 6 - nie wiem, czemu go mam. Wcześniej albo nie używałam filtrów, albo używałam przynajmniej SPF 30. Jest okropny i nikomu nie polecam. Bazuje na parafinie, jest tłusty i lepki. Negatywnie wpływał na stan mojej skóry w miejscach  ze skłonnością do rogowacenia okołomieszkowego - na skórze miałam więcej czerwonych kropek niż zwykle.
    Nie kupię ponownie!
  11. Eveline, Profesjonalny zmywacz do paznokci bezacetonowy 3 w 1 - kolejny bubel. "Ale faaajnie, zmywacz z pompką, muszę go mieć!" :) Pompka dozuje za duże ilości zmywacza, a sam zmywacz niszczy płytkę paznokcia. Po jego użyciu zawsze miałam białe od wysuszenia paznokcie, nie wspomnę już o skórkach ;/ Nie zmywa bezproblemowo, trzeba się namachać. Strasznie kaszlałam podczas używania go!
    Nie kupię ponownie!
  12. Ziaja, Nuno, Peeling enzymatyczny - niechętnie go używałam. Nie zdążyłam zużyć połowy przed końcem terminu ważności. Zwykle nakładałam go przed maseczką oczyszczającą, działanie solo mnie nie zadowalało. Raczej nie oczyszcza, a wygładza (dimethicone i masło shea w składzie). Ma konsystencję kremu, skład nie zachwyca, nie podrażnia.
    Nie kupię ponownie
  13. Himalaya Herbals, Krem antyseptyczny - używałam bez zerkania na skład, ale nie wiedziałam co z nim robić. Nakładałam na ranki - nic nie robił, na wypryski - nic, na pokrzywki od alergii - i znowu nic. Ostatnio spojrzałam na skład i już nie zamierzam użyć go ponownie. Znam kremy z lepszym składem, które działają :)
    Nie kupię ponownie
  14. Sephora, Atomic Volume Mascara, Tusz pogrubiający - kupiłam go w 2008r.! Rzadko maluję rzęsy, więc miałam go 2-3 lata ;p Wiem, że to przesada, ale wtedy mnie to nie ruszało, tym bardziej, że nie zmienił konsystencji ani innych właściwości. W życiu nie miałam tak pięknych rzęs jak po nim! Otwierał oko, pogrubiał rzęsy bez efektu owadzich nóżek, czerń była głęboką czernią, nie osypywał się, trzymał cały dzień (nie mam wymagających rzęs - są długie i ciemne). Niestety usztywniał rzęsy, a nie lubię tego efektu. Cena też nie zachęca do kupna.
    Nie kupię ponownie, bo znam tańsze tusze, które dają u mnie zbliżony efekt bez usztywniania rzęs
  15. Vichy, Aera Teint Pure Fluid, Podkład matujący dla skóry normalnej/mieszanej - podkłady też wolno zużywam, ten miałam 1,5 roku, aż w końcu pomogła mi mama. Lubiłam go, chociaż szybko znikał z twarzy. Wyrównywał koloryt skóry, efekt był naturalny, małe krycie, lekki na twarzy. Nie ciemnieje, nie podrażnia, nie zapycha. Odcień 23 Ivory jest pięknie żółty, nie ma różowych tonów. Pompka dobrze dozuje podkład, jest wytrzymała, nie zacina się. Teraz szukam czegoś tańszego, nieznikającego z twarzy w ciągu dnia.
    Nie wiem, czy kupię ponownie
  16. Lovely, Crystal Strenght, lakier do paznokci tutaj recenzja
  17. Lovely, Crystal Strenght, lakier do paznokci tutaj recenzja
  18. Sylveco, Krem brzozowo - rokitnikowy z betuliną - dzięki niemu moja twarz przetrwała zimę. Jest to przyjemny, tłustawy krem o intensywnie słonecznym kolorze. Stosowałam rano pod makijaż, czasem też na noc. Nie zapychał, natłuszczał skórę, chronił przed mrozem. Świetnie radził sobie z podrażnieniami, łagodził zaczerwienienia i ranki. Makijaż lepiej się trzymał, cera się nie świeciła. W okolicach wiosny krem zaczął męczyć moją skórę. Miałam coraz więcej wyprysków, cera w okolicach T była zanieczyszczona i przetłuszczona. Nie dałam rady zużyć całego opakowania przed terminem ważności (3 miesiące od otwarcia).
    Nie wiem, czy kupię ponownie
Ania

środa, 19 czerwca 2013

Moje włosy - czerwiec (cz. XII)

W tym miesiącu denkuję Isanę z babassu, którą trzymałam w zapasach, przez co włosy są strasznie wygładzone. Średnio mi się podoba ten efekt. Przyzwyczaiłam się, że są spuszone, czyli "jest ich więcej". 

Reszty kosmetyków nie wypisuję, bo ciągle męczę te same :)



Za miesiąc świętuję rok pielęgnacji włosów! :)

Ania

piątek, 31 maja 2013

Moje włosy - maj (cz. XI)

Zbierałam zdjęcia z przeciągu dwóch tygodni, żeby lepiej przestawić ogólny wygląd włosów ;)

Pielęgnacja:
  • Na skalp: olej lniany, wcierka alkoholowa z pokrzywy (mama robiła :), pokrzywa zebrana z działki)
  • Olej: przed myciem: niebieski Babydeam, Alterra 'Migdały i papaja'; po myciu: Alterra 'Migdały i papaja' 
  • Szampon: Love 2mix Organic jagody acai i proteiny perły, Eco Hysteria, szampon do włosów szałowy blask, Green Pharmacy, Szampon do wszystkich rodzajów włosów z łopianem większym
  • Odżywka d/s: Garnier Ultra doux, Mango i kwiat tiare, Isana z babassu
  • Maska: Bioetika Crema di Essenza I (nawilżająca), Isana Hair 'Preparat intensywnie pielęgnujący', Artiste 'Odżywka intensywnie regenerująca'
  • Odżywka b/s: Joanna z lnem i rumiankiem
  • Końcówki: Biovax A+E, Serum wzmacniające, Marion 'Kuracja z olejkiem arganowym'

Strasznie długo przewijają się u mnie te same produkty, jednak większość z nich się sprawdza :) Na zielono zaznaczyłam ulubieńców tego miesiąca.

Czas na zdjęcia! Po napuszeniu włosów widać, kiedy używałam maski Bioetiki :D










Mój nieszczęsny czubek głowy :(
Ania

poniedziałek, 6 maja 2013

Walka o gęste i grube włosy - początki (cz. I)

Wiele dziewczyn trafiło do mnie z wizażowego wątku o łysieniu na czubku głowy. Dostałam kilka próśb o aktualne zdjęcia, więc przy okazji walki o zagęszczenie włosów mogę się nimi "pochwalić".

Zdjęcia startowe (maj 2013):

Niestety nie są to tłuste włosy, po prostu straciły objętość dzień po myciu. Właśnie dlatego jestem zmuszona myć je codziennie. Flesz spotęgował efekt.


Prześwity robią się w każdym miejscu na skórze głowy - wystarczy przeczesać włosy palcami.


Tutaj  jest ok - przedziałek jest na środku, a kucyk nisko związany, więc włosy są w naturalnej pozycji (opadają).

Pamiętacie fryzurę z tego posta KLIK? Z boku wyglądała mniej wyjściowo:



Ostatnio zostałam zaskoczona przez fryzjerkę pytaniem, czy tak ciężko wziąć co jakiś czas suplement, np. skrzypowitę. Przyznam, że mnie to zabolało jako włosomaniaczkę ;p Niestety, nie był to jedyny cios, jaki otrzymałam. Ledwo usiadłam na fotelu, a już usłyszałam "Ojej, a co tu się stało? Czemu tak mało włosów?". Oczywiście nie widziała problemu w szarpaniu mnie za włosy i suszeniu gorącym powietrzem, zbliżając maksymalnie dmuchawę :(


Plany:
  • postarać się o objętość u nasady włosów drugiego dnia
  • wcierki, wcierki, wcierki!
  • wewnętrznie - stabilizuję hormony (od ok. 5 lat jestem na granicy normalność/niedoczynność tarczycy)
  • kupić olejek stymulujący wzrost włosów Khadi?
  • nałożyć Cassię Khadi?

Obawiam się, że będę musiała jeszcze trochę podciąć włosy. Wczoraj zrobiłam odżywczą maseczkę proteinowo-emolientową. Od razu chwyciłam za suszarkę, bo nie mogłam znieść bólu spowodowanego ciężarem mokrych włosów :(
Włosy po takim zabiegu są duużo lepsze! Planuję go powtarzać co tydzień, ale nie chcę rezygnować z długości...

Na koniec zdjęcie włosów z końca marca - strasznie mi się podobała taka długość. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała na głowie tyle włosów, na ile to wygląda :)


Ania

wtorek, 30 kwietnia 2013

Moje włosy - kwiecień (cz. X)

Czas na kolejną aktualizację :) Odważyłam się pójść do fryzjera na podcięcie włosów i nadanie fryzurze kształtu litery "U". Samej wizyty nie wspominam za dobrze, ale włosy w końcu zaczęły się lepiej układać.

Zdjęcia sprzed podcięcia:



I po (suszenie na szczotce, coś na włosach - zapomniałam spytać fryzjerki co mi nałożyła :( ):




Niestety po pierwszym myciu przestały tak wyglądać :) Chyba czas zainteresować się stylizacją!

Pielęgnacja:
  • Na skalp: olej lniany, olejowy ekstrakt propolisu, kozieradka, siemię lniane
  • Olej: przed myciem: olej lniany, oliwa z oliwek; po myciu: Alterra 'Migdały i papaja' 
  • Szampon: Love 2mix Organic jagody acai i proteiny perły, Eco Hysteria, szampon do włosów szałowy blask, Green Pharmacy, Szampon do wszystkich rodzajów włosów z łopianem większym
  • Odżywka d/s: Garnier Ultra doux, Mango i kwiat tiare, Isana z babassu
  • Maska: BingoSpa 'Kuracja kolagenowa', Bioetika Crema di Essenza I (nawilżająca), Isana Hair 'Preparat intensywnie pielęgnujący', Artiste 'Odżywka intensywnie regenerująca'
  • Odżywka b/s: Joanna z pokrzywą i zieloną herbatą, Joanna z lnem i rumiankiem
  • Końcówki: Biovax A+E, Serum wzmacniające, Marion 'Kuracja z olejkiem arganowym'

Podczas sesji powstało zdjęcie pokazujące mój największy problem z włosami:


Mimo że wygląd włosów mnie zadowala, to nie mogę się nimi do końca cieszyć ze względu na prześwity skóry - i to na całej głowie. Włosy zawsze były moim największym kompleksem. Priorytetem było dla mnie doprowadzić je do takiego stanu, żebym nie musiała się wstydzić, wychodząc z domu (smętnie latające piórka wokół głowy to już przeszłość! - no chyba, że wieje ;p). Zagęszczenie włosów ustawiłam sobie na drugim miejscu, bo zdaję sobie sprawę z tego, że może mi się to nie udać. Byłam już leczona dermatologicznie, wcierałam hormony - niestety niezbyt pomogło. Patrzenie na rodziców także nie daje mi wielkich nadziei :)

No i cóż, włosy przypominają włosy, więc muszę się zabrać za spełnianie tego drugiego celu i walczyć o porost!

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Zamówienie półproduktowe - nvc1

Nie mogłam się oprzeć darmowej dostawie :D  Przed północą złożyłam zamówienie, a już o 5 nad ranem moja paczka była gotowa do wysyłki! Przesyłka dotarła do mnie błyskawicznie ;)


Witaminy i hydrolaty zawsze potrzebne ;) Poza spiruliną to dla mnie same nowości.


Ekstrakt z jedwabiu kupiłam z myślą o wzbogacaniu masek do włosów. Olej arganowy kusił mnie na każdym blogu, w końcu musiałam go mieć! Ze względu na małe pojemności olei (15ml) nie wiem, czy będę je stosować na włosy, jednak sucha skóra powinna się z nimi polubić :)


Szklane buteleczki 30ml i 15min, pipetka oraz szpatułka plastikowa. Brakowało mi małych opakowań np. na odżywkę do paznokci - już najwyższy czas ją stworzyć :)

Duży plus dla sklepu za gratisy! Dostałam korund, kwas hialuronowy 2%, hydrolat z zielonej herbaty oraz hydrolat różany (niestety buteleczka się zbiła podczas podróży):


Teraz mogę się rozpieszczać po zimie ;D

Jakie są Wasze ulubione półprodukty? Może znowu mnie na coś skusicie :)

Ania

sobota, 30 marca 2013

Moje włosy - marzec (cz. IX)

Strasznie szybko zleciał mi ten miesiąc. Nawet nie zdążyłam myśleć o włosach, tym bardziej, że teraz walczę o poprawienie stanu skóry głowy. Jak widać, końcówki po zimie pójdą do ścięcia. Włosy zaczęły się źle układać, a dodatkowo mnie przytłaczają. Planuję nadać im kształt litery U. Czekam tylko na początek wiosny ;)

Ostatnio schną naturalnie, bo idzie im to tak szybko, że często się zagapię i nie zdążę ich podsuszyć (a wtedy układają się wedle własnych humorów). Niestety, niezbyt dobrze to świadczy o ich stanie. Zdecydowanie mają dość zimy!

Pielęgnacja:
  • Na skalp: olej lniany, olejowy ekstrakt propolisu, clotrimazolum
  • Olej: olej lniany przed myciem, Alterra 'Migdały i papaja' po myciu
  • Szampon: Love 2mix Organic jagody acai i proteiny perły, Eco Hysteria, szampon do włosów szałowy blask
  • Odżywka d/s: Garnier Ultra doux, Mango i kwiat tiare, Isana z babassu
  • Maska: BingoSpa 'Kuracja kolagenowa', Bioetika Crema di Essenza I (nawilżająca), Isana Hair 'Preparat intensywnie pielęgnujący'
  • Odżywka b/s: Joanna z pokrzywą i zieloną herbatą, Joanna z lnem i rumiankiem
  • Końcówki: Biovax A+E, Serum wzmacniające, Marion 'Kuracja z olejkiem arganowym'

w świetle dziennym, bez lampy




Ania

czwartek, 14 marca 2013

Paczki! - darmowa wysyłka z okazji Dnia Kobiet :)

Cześć dziewczyny!
Odebrałam dziś paczki zamówione w Dzień Kobiet. Skusiłam się na zakupy w sklepach Setare oraz Ladymakeup :)

  1. Nevskaya Korona, Olejowy ekstrakt propolisu (14 zł) - na trudno gojącą się ranę mojej mamy oraz dla mnie na wzmocnienie cebulek włosowych :)
  2. Błękitna glinka wałdajska (9 zł) - takiej jeszcze nie miałam ;)
  3. Love2mix, Szampon nawilżający, jagody acai i proteiny perły (17 zł) - szamponu z pomarańczą i papryczką chili już nie było, więc wybrałam ten na zastępstwo. Mam nadzieję, że będzie równie dobry (czyli najlepszy!)
  4. Dabur, woda różana (11 zł) - do przemywania twarzy rano
  5. Receptury babuszki Agafii, Organiczna pasta do zębów przeciwpróchnicza (16 zł) - zachęcił mnie skład bez SLS
  6. Odżywka do włosów Shikakai - gratis :)
  7. Essence, biały lakier do stempelków (6,49 zł) - jak na złość żaden lakier nie chce zgęstnieć, żeby się nadać do stempli, więc musiałam kupić ten ;p
Chciałam jeszcze zamówić Cassię, ale stchórzyłam!


Po kolokwium poszłam (w nagrodę :D) do Rossmanna, gdzie natknęłam się na szampon i odżywkę Timotei w cenie na do widzenia. Skład odżywki jest świetny! Moje włosy lubią się z kokosem w odżywce Garniera, więc może będzie mi dobrze służyć :)

Timotei, Organic Delight, Health & Shine, Odżywka do włosów normalnych (150ml)
Aqua, Cetearyl Alcohol, GlycerinCocos Nucifera Oil*, Cetearyl Olivate, Butyrospermum Parkii Butter*Glycine Soja Oil*, Inulin, Mel*, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder*Camellia Sinensis Leaf Extract*Ascorbic Acid, Copernica Carifera Cera, Parfum, Xanthan Gum, Sorbitan Olivate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Sodium Hydroxide, Benzyl Alcohol, Salicylic Acid, Sorbic Acid, Citral, Limonene.
* Składniki pochodzące z upraw organicznych.


Szampon również skusił mnie składem. Główną substancją myjącą jest Cocamidopropyl Betaine - bardzo łagodna dla skóry i błon śluzowych. Sodium Cocoamphoacetate również jest bezpieczny dla skóry. Nie znałam detergentu Disodium Lauryl Sulfosuccinate, ale i tak oczyszczających szamponów używam tylko raz na jakiś czas. Teraz znalazłam o nim informację, że jest łagodny w niskich stężeniach oraz mało podrażnia skórę i oczy. Jest na trzecim miejscu w składzie, czyli na plus, reszta składników mi pasuje ;) Ciekawe jak będzie się sprawował ;)

Timotei, Organic Delight, Health & Shine, Szampon do włosów normalnych (180ml)
Aqua, Cocamidopropyl Betaine, Disodium Lauryl Sulfosuccinate, Sodium Cocoamphoacetate, Sodium Chloride, Aloe Barbadensis Leaf Juice PowderCamellia Sinensis Leaf ExtractTocopherolAscorbic AcidGlycerin, Parfum, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Coco-Glucoside, Glyceryl Laurate, Glyceryl Oleate, Coconut Acid, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Salicylic Acid, Sorbic Acid, Potassium Sorbate, Citral, Limonene.


Ania
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...