Długo zbierałam się do opublikowania tego wpisu. Jak widać po datach, zaczęłam pisać ponad 2 miesiące temu. W międzyczasie dowiedziałam się kilku nowych rzeczy i skończyłam pierwszą kurację, więc moje odczucia i niejasności się zmieniły. Nie chcę przeredagować całego posta, żebyście widziały jak przez to po kolei przechodziłam, więc po prostu gdzieniegdzie dodam edity ;)
12.08.2013 - trycholog
Niestety. Wizyta u trychologa potwierdziła moje największe obawy. Już
tradycyjnie, po zajęciu miejsca usłyszałam: "O Boże". Zastanawiam się, czy wszyscy przesadzają, czy może to ja się przyzwyczaiłam do wyglądu swoich włosów. Pani trycholog od razu stwierdziła, że to
łysienie androgenowe.
Najpierw zbadała moją skórę głowy. Na obrazie z kamerki widziałam swój skalp i włosy w dużym powiększeniu. Istna sahara: włosek, długo, długo nic i w końcu kolejny włosek. [edit: to chyba jednak nie jest dziwne, sprawdzałam na mikrokamerce sierść swojego psa i ma podobną gęstość mieszków, jednak z jednego mieszka włosowego wyrasta mu z 10 włosów]
Zdrowym, młodym dziewczynom powinny wyrastać po 3-4 włosy z każdego mieszka włosowego, u mnie w łysiejących miejscach najczęściej jest to tylko jeden włos... Gdzieniegdzie wyrastają dwa włosy, jednak jeden z nich jest stary i czeka na wypadnięcie. Pani trycholog zauważyła pojedyncze martwe mieszki, mam przebarwienia okołomieszkowe, to znaczy, że z nich już nigdy nie wyrosną włosy. Mam też włosy meszkowe - cienkie i mało widoczne :(
Skóra głowy została opisana jako mocno (i to z wykrzyknikiem!) tłusta, łojotokowa. Zostałam pochwalona za jej ładny stan! :) Pani trycholog spodziewała się obecności drożdży lub łupieżu, a skalp okazał się być czysty. Androgenowe ustaliła na poziom średni. Dowiedziałam się jeszcze, że nie mam naczyniowej skóry na głowie: nie jest blada = bez niebieskich odcieni.
Pani trycholog pokazała mi jak wykonywać pobudzający krążenie masaż głowy (mocno, aż do zaczerwienienia skalpu :o) i kazała robić to codziennie do końca życia. Masaż powinien być bez okrężnych ruchów, od czoła do połowy głowy zgodnie z układem limfatycznym. Jestem już po wieczornym masażu, ale chyba mi nie wyszło, bo skalp tylko w kilku miejscach się zaczerwienił, a szczotkowałam tak mocno, że aż dostałam łupieżu. Przewiduję dokładne oczyszczenie skóry głowy z martwego naskórka przez takie masaże. Po kilku godzinach skalp zaczął lekko pobolewać, ale to chyba oznacza poprawę ukrwienia!
Na szczęście mam szansę na poprawę. Martwe mieszki są w mniejszości, a mogę liczyć na to, że po dobraniu właściwego leczenia będzie mi wyrastać więcej włosów z jednego mieszka włosowego.
Ostatnim punktem wizyty było badanie skóry głowy mojej mamy. U niej łysienie jest bardziej zaawansowane, a okazało się, że to moje mieszki włosowe są w gorszej kondycji :( Nie wyobrażam sobie, jak ja będę wyglądać w jej wieku, jeśli nie pokonam choroby! Moja mama jest posiadaczką naczynkowej skóry głowy, włosy ma cienkie.
Pierwszych efektów mogę się spodziewać minimum po półrocznej kuracji. Mam znaleźć dobrych specjalistów: endokrynologa i dermatologa. Czeka mnie głównie leczenie dermatologiczne. U endykronologa mam tylko sprawdzić podejrzenia co do Hashimoto.
Opowiadałam o własnoręcznie robionych wcierkach do włosów, jednak to za mało. Naturą daleko nie zajdę, muszę zacząć przyjmować
profesjonalne preparaty na łysienie... Chociaż! Pani trycholog była zdziwiona moim stanem włosów. Powiedziała, że przez moją chorobę powinnam mieć szorskie i suche włosy! Podobno suche jeszcze są, ale bardzo miłe w dotyku :)
Skalp podczas szczotkowania - nadal biały:
Jestem taka łysa, bo naciągam mocno pasma włosów, które są po intensywnym szczotkowaniu drugiego dnia po myciu (sebum zostało rozprowadzone na włosach).
Oczywiście, jak wychodzę do ludzi to wyglądam raczej normalnie... zresztą widzicie zdjęcia z aktualizacji włosowych na blogu :). Zdradza mnie tylko widok z góry. Przez te wszystkie lata nauczyłam się maskować tę niedogodność. Dodatkową zaletą, o dziwo, jest posiadanie cienkich włosów - są lekkie i nietrudno jest odbić je u nasady i uzyskać objętość. Puszenie przy dużej wilgotności również mi sprzyja: włosy się unoszą i jest ich optycznie więcej.
Jestem wściekła na naszą służbę zdrowia! Tyle lat chodziłam po lekarzach! Odwiedzałam dermatologów, endokrynologów, byłam w szpitalu, regularnie badałam hormony, dbałam o siebie, aż w końcu sama musiałam szukać sposobów, żeby jakoś sobie pomóc. Prawie każdy lekarz bagatelizował mój problem i mówił, że takie geny, albo że tak wyglądają cienkie włosy, że już tego nie zmienię. Słyszałam też, że włosy to nie wszystko, a wyniki badań nie wskazują na żadną chorobę... Zainteresowała się mną tylko pani dermatolog [edit: dermatolog nr 2], jednak ja skończyłam temat zniechęcona brakiem efektów (było to kilka lat temu, kiedy wierzyłam lekarzom, że już nic się nie zmieni). Dostałam wtedy skierowanie na badanie żelaza (w normie), dwie wcierki (jedna nawet pomogła) oraz receptę na dwie nietanie wcierki, które żałowałam, że kupiłam: Alpicort E i Alpicort (trądzik posterydowy, utrata skrętu włosów).
20.08.2013 dermatolog nr 1 (polecona przez panią trycholog - koleżanki z jednej kliniki)
Od razu poszłam do dermatologa (obcego, żeby świeżo na mnie spojrzał) z wynikami badań. Pani obejrzała moją skórę głowy pod lupką i potwierdziła diagnozę trychologa. Dowiedziałam się, że mam 50% szans i że czeka mnie kosztowne leczenie do końca życia. Zaproponowała mi zabiegi w swoim prywatnym gabinecie: mezoterapia 6-8 sesji, każda po 200zł oraz osocze bogatopłytkowe 2-3 spotkania po 1000zł. Zabiegi mogę zacząć wykonywać po 3 miesiącach od leczenia, żeby sprawdzić, czy leczenie farmakologiczne działa. Dostałam receptę na Alpicort E i na Loxon 5%.
Sama wizyta nie była zbyt przyjemna. Pani dermatolog jest bardzo szczera i realistycznie patrzy na problem, więc wprost mówiła, że mam bardzo duże prześwity jak na mój wiek (22), że muszę walczyć, nie mogę już sobie odpuścić, bo przegram. Zdradziła mi też, że swego czasu był świetny lek na łysienie, pomagał większości pacjentów, efekty były najlepsze ze wszystkich dostępnych nawet teraz możliwości... i nagle został wycofany... Miał przystępną cenę, więc pewnie nie opłacało się go sprzedawać, skoro teraz mogą tyle zdzierać od ludzi.
Mam już umówioną drugą wizytę na grudzień, ale nie jestem pewna, czy chcę się leczyć u tej pani. Nie czułam, żeby się przejęła moim problemem, była nieprzyjemna i niechętnie odpowiadała na dodatkowe pytania. Nie mówiła nic o stopniowym zejściu z Alpicortu E (hormonów) - mam go brać 1,5 miesiąca, a potem zmienić kurację na Loxon 5%. Potem mam przyjść na wizytę i zobaczyć, czy leczenie pomaga, czy warto zainteresować się mezoterapią lub osoczem.
03.09.2013 dermatolog nr 2 ("mój" od 6 lat)
Ta-dam! Recepta na Alpicort i Alpicort E :) Tak, to te wcierki, które mi przepisała jakieś 2-3 lata temu (miałam wrażenie, że to było z 5 lat temu, ale wizaż pamięta lepiej :) ). Wtedy niesamowicie mnie po nich wysypało na twarzy, dekolcie i plecach, a dodatkowo całkowicie straciłam skręt włosów (podejrzewam hormony w składzie). Przyznaję, że wtedy nie zwracałam większej uwagi na włosy, nie porównywałam włosów przed i po kuracji oraz nie dbałam o dobrą pielęgnację włosów. Nawet nie przejmowałam się samym wyglądem włosów. Po prostu przeszkadzało mi, że rówieśnik zauważył moje łysienie i zwrócił mi na to uwagę. Tym razem wszystko dokumentuję i sumiennie sprawdzę efekty :)
Lubię chodzić do tej pani dermatolog ze względu na jej podejście: zawsze poświęca mi dużo czasu, tłumaczy stan choroby, opisuje dokładnie na kartkach schemat leczenia (z kolorami i rysunkami :D). Dostałam zalecenie stosowania profilaktycznie przeciwtrądzikowo Epiduo żel oraz wcierkę robioną na zamówienie. Przepisała mi zwykły Alpicort (bez hormonów), żeby po 1,5-miesięcznej kuracji Alpicortem E zejść z codziennego stosowania hormonów do stosowania 2 razy w tygodniu. W pozostałe dni używam Alpicortu zwykłego. Po kolejnym miesiącu działamy Loxonem 5%. Pani dermatolog uprzedziła, że Loxon mocno wzmaga przetłuszczanie skóry głowy, a mam go stosować 2 razy dziennie. Dobrze, że mamy sezon czapkowy, będę mogła się pod nimi chować.
Powiedziała, że nie mam innej alternatywy leczenia. Alpicort E jest jedynym lekiem na moją chorobę. Loxon działa w inny sposób, jednak warto spróbować.
Spytałam jak to jest z łączeniem kwasów z Alpicortem. Proponowała poczekać do zakończenia kuracji, żeby nie wystąpiło nadkażenie (?). Z Loxonem nie ma takich problemów. Przez całe 2 miesiące z Alpicortem kwasiłam się tonikiem PHA 6% i acnedermem i wydaje mi się, że wszystko jest ok :) Jedynie zauważyłam pojedyncze krostki na linii włosów, ale pani dermatolog mówiła, że mogę się ich spodziewać podczas kuracji.
Na początku używania Alpicortu E zaczęłam
linieć, co mi się dawno nie zdarzało. Po przebudzeniu
wyciągałam włosy z warkocza... Po kilku dniach się uspokoiło. Niestety, nadal jest masakrycznie: gubię masę włosów przy myciu i czesaniu. Po ponad miesiącu liczba traconych włosów wcale nie maleje... Skóra głowy jakoś się trzyma, mimo moich obaw dotyczących IPA (moje włosy i paznokcie nienawidzą alkoholu izopropylowego) i kwasu salicylowego w składzie. Wyczuwam jednak coś dziwnego, takie
nierówności na skórze. Nie wiem, co to jest, moja mama oglądała skórę głowy pod światłem i nic nie zauważyła. Możliwe, że kwas salicylowy delikatnie złuszcza mi naskórek i stąd to uczucie. Wykonałam raz peeling cukrowy i pomogło tylko na dzień.
Mama zbadała mi skórę głowy i stwierdziła, że w sumie mam gęste włosy, nawet na czubku, jednak są bardzo cieniutkie i przezroczyste. Jednak na kamerce widać zwykle 1 włosek na 1 mieszek włosowy.
Jestem już po 1,5-miesięcznej kuracji Alpicortem E i zaczęłam naprzemienne stosowanie Alpicortu zwykłego z Alpicortem E. Pod koniec listopada zaczynam kurację Loxonem 5%.
Niedługo będę musiała się zdecydować, u kogo chcę kontynuować leczenie. Pierwsza pani dermatolog nie zrobiła na mnie dobrego pierwszego wrażenia, a drugiej przez te wszystkie lata nie dałam możliwości popisania się - interesowały mnie natychmiastowe efekty i szybko się zniechęcałam kuracjami. Zrobiłam nawet tabelkę porównującą ich cechy, jednak nadal nie wiem kogo wybrać. Na razie leczę się wg porad dermatolog nr 2, bo wydają mi się bardziej logiczne. W grudniu będę się tłumaczyć pierwszej pani, dlaczego dołożyłam sobie buteleczkę Alpicortu zamiast zmienić leczenie na Loxon :)
dermatolog nr 1 | dermatolog nr 2 |
obejrzała skalp pod lupką | nie obejrzała dokładnie włosów/skóry głowy (oglądała parę lat temu) |
nagłe odstawienie hormonów dla zmiany kuracji | hormony codziennie przed 1,5 miesiąca, potem tylko 2 razy w tygodniu |
dała receptę i czeka na rezultat (konkretna czy niezainteresowana?), olała moje pytania o Hashimoto | kilka lat temu sama zlecała różne badania: żelazo, przeciwciała jądrowe (przychodziłam z innym problemem, ona pierwsza zwróciła uwagę na moje włosy) |
stosowanie Loxonu 5% raz dziennie | stosowanie Loxonu 5% dwa razy dziennie |
reakcja na wiadomość o łysieniu androgenowym: przekazanie informacji o przebiegu zabiegów, które się wykorzystuje do leczenia, przepisanie wcierek | reakcja na wiadomość o łysieniu androgenowym: "O... to nas nie cieszy..." ;p i przepisanie wcierek, żadnego słowa o dodatkowych zabiegach |
zaleciła branie żelaza w czasie miesiączki (wynik w normie, ale przy dolnej granicy, więc wtedy mogę być poza normą) | to ona zleciła badanie żelaza, ale uznała, że jest ok |
nie podała dawek leków, musiałam dopytać, czy brać raz dziennie, na karteczce dostałam tylko nazwy leków i długość trwania kuracji | wszystko mam na karteczkach rozpisane i rozrysowane, uwzględnione pory dnia, miejsca na ciele, dni tygodnia i dodatkowe informacje |
podobno specjalizuje się w łysieniu, jest polecana, przed gabinetem ma tłumy | - |
- | przepisywała mi przeciwtrądzikowo acnederm, differin, itp., jednak nigdy nie wspomniała o filtrach |
- | przy każdej wizycie przeglądała całą kartę pacjenta i pytała o efekty w leczeniu różnych niedoskonałości |
- | dobrze mnie zna, zawsze bada mi pieprzyki i nawet pamięta, gdzie są ułożone pod ubraniem :p |
Pozostaje mi tylko sumiennie wcierać i czekać na rezultaty.
A Wy którą panią dermatolog byście mi doradziły? Jeśli używałyście Loxonu 5% było to raz czy dwa razy dziennie?
Ania